Czy warto jeść „fit słodycze”?

Nie ma typowych regulacji na słowa typu fit, sport itp. w związku z tym producenci umieszczają je, aby „zwabić” swoją grupę docelową. Natomiast my jako konsumenci interpretujemy takie dodatkowe opisy często w taki sposób, aby wpisywały się w nasze oczekiwania. Np. osoba, która chciałaby zredukować swoją masę ciała nie czuje się dobrze kiedy zje np. kawałek czekolady, ale już zjedzenie „fit batona” nie wywołuje wyrzutów sumienia.

Aby zrozumieć czy „fit słodycze” pomagają w utracie kilogramów należy wyjść od tego, na czym polega redukcja tkanki tłuszczowej. Tu sprawa jest dużo prostsza niż często czytamy w kolorowych magazynach: nasz bilans energetyczny musi być ujemy. Czyli należy spożywać mniej kcal niż wydatkujemy. Z tą tezą w zasadzie z naukowego punku widzenia nie można dyskutować, natomiast od nas zależy jaką drogę wybierzemy, aby uzyskać (i co ważniejsze utrzymać) ten ujemy bilans energetyczny.

Tu pułapek jest cała masa, od tego, że często przeszacowujemy swoją aktywność, nie doszacowujemy spożytych kalorii, albo wszystko tutaj gra, ale ten deficyt jest na tyle mały, że wyrównujemy go podczas „cheat day” w sobotę.

Więc tego typu słodycze mogą być pomocne, jeżeli pomagają utrzymać założony deficyt.. tj. Jeżeli taki „oszukany słodycz” jest dla nas satysfakcjonujący smakowo (to bardzo ważne) i uwzględnimy go w bilansie to wówczas jak najbardziej. I często jest tak, że nasz ulubiony sernik ma 500kcal a jemy w fit wersji taki, który ma 300kcal i smakuje nam w zasadzie tak samo. Jeśli zaspokaja tą chęć na słodycze, wówczas super, jesteśmy tą różnicę czyi 200kcal bliżej celu. I stosowanie takich zamienników ma sens. Natomiast koniecznie należy pamiętać, że to również są kalorie, więc jeżeli takiego sernika zjemy podwójną porcję, to energetycznie pod kątem celu będzie mnie korzystnie (bo zjemy więcej kalorii niż byśmy zjedli w „tradycyjnym serniku”).

Jeszcze wrócę do tej satysfakcji. Czasami jest tak, że mamy ochotę na już ten wcześniej wspominany sernik, ale uznajemy, że jednak jemy „fit”. Natomiast w efekcie nie daje nam to satysfakcji smakowej, to może skończyć się na tym, że zjemy 2 fit serniki, a na koniec dnia i tak ten nasz ulubiony. To wówczas pod względem bilansu znacznie lepiej zjeść od razu to „co za nami chodzi”.

W wybieraniu wersji fit podkreślam te kalorie. Teraz w internecie znajdziemy masę przepisów np. na ciasta odpowiedniki znanych batonów i może się okazać, że fit ciasto z karmelem i orzechami ma 3x tyle kalorii w kawałku co baton, z którego zapożyczył nazwę.

Albo to, że w jakimś przepisie zastąpiono cukier cukrem trzcinowym, albo miodem, olej palmowy kokosowym to zupełnie nic pod kątem energetycznym nie zmienia. Korzystając z „fit przepisów” należy również zwrócić uwagę jakiej masy deseru dotyczy podana wartość energetyczna. Zdarza się, że jest ona podana na 100g, a kawałek pokazywany na zdjęciu ma 300g co może wprowadzić w błąd. Spotkałam się również z przepisami, gdzie wartość energetyczna była opisana „w kawałku” przy podziale ciasta na 12 części a na zdjęciu był kawałek dwa razy większy. To może wprowadzić w błąd.

Oczywiście takie ciasta/batony mogą mieć bardziej bogaty skład np. zamiast tradycyjnej tarty z czekoladą zjemy tartę na spodzie z orzechów i suszonych owoców, krem zrobimy sami itd. pewnie zyskamy odżywczo, ale pod kątem typowo energetycznym już niekoniecznie.

Oczywiście kalorie to nie wszystko na czym powinna się skupiać nasza dieta, ale mianownikiem diety redukcyjnej musi być ujemy bilans.

W takim razie jak wybrać takie fit słodycze? Ja bym to podzieliła tą selekcję na kilka etapów. Pominę w tym taki aspekt typowo zdrowotny czyli jeżeli ktoś ma alergie na orzechy i wie o tym to raczej nie wybierze batona nadzianego tymi orzechami. Podobna zasada ideologiczna, weganie będą przede wszystkim sprawdzać czy nie zawiera produktów pochodzenia zwierzęcego.

Ale pomijając te aspekty stajemy przed regałem w sklepie i na co powinniśmy zwrócić uwagę:

  1. Smak – to jest pierwsza selekcja i od razu skupiamy się na jakiś kilku konkretnych pozycjach. Nie oszukujmy się, słodycze jemy dla przyjemności, więc to jest punkt nr 1.
  2. Wielkość opakowania, co często = sumie spożytych kcal. No mamy taką tendencję, że myśląc czekolada to logiczne, ze tabliczka (albo chodziarz pół). Więc lepiej wybrać coś w małym opakowaniu.
  3. Kaloryczność, bo może się okazać, że z tych naszych dwóch batonów, które lubimy jeden ma 100kcal a drugi 280kcal. I jeżeli będziemy tego pilnować to nie będziemy musieli zawracać sobie specjalnie głowy składem. Ponieważ np. jeżeli spożywamy 2000kcal dziennie i patrzymy na nasza dietę jako całość, spożywamy owoce, warzywa, nasza dieta jest ogólnie zbilansowana to te 5 czy 10% naszej diety nie jest tak istotne jak pozostałe 90%. I uważam to może być fajna metoda, aby ze swojego zapotrzebowania wydzielić właśnie taką małą część na przyjemności a zwrócić uwagę na tą istotniejszą. I wtedy jeżeli w tych kaloriach zjemy nawet mieszankę tłuszczu trans z rafinowanym cukrem to nie ma szans, że wpłynie to niekorzystnie na stan zdrowia.

A jeżeli jesteśmy w restauracji i mamy ochotę na deser? Podzielę się moją metodą. Jeżeli mam ochotę danego dnia na deser zawsze w nowym miejscu zaczynam przeglądanie karty od deseru. Sprawdzam, czy jest coś co mi smakowo odpowiada. Jeżeli tak to nie zamawiam przystawki, albo małą, wybieram mniej kaloryczne danie główne (i tu metod jest kilka, często wcale nie wybieram sałatki, ale w daniu głównym rezygnuję z dodatku skrobiowego i tłustego sosu tylko jem kawałek mięsa czy ryby z warzywami, co daje uczycie sytości) i po tym posiłku ostatecznie decyduję czy jem deser. Jeżeli ta ochota nadal się utrzymała, to pytam Męża czy je. Tu mam to szczęście, że mamy dość podobny gust. Warto pamiętać, że, zawsze deser zjedzony z kimś na pół będzie miał mniej kcal niż jedzony w całości samodzielnie 😉

Natomiast warto też zwrócić uwagę na rodzaj deserów. Należy pamiętać, że najbardziej podnosi wartość energetyczną tłuszcz. 1G tego składnika to 9kcal (białka i węglowodanów 4kcal). Więc wszystkie desery na bazie śmietany, czekolady itp. będę zwykle dostarczać więcej kalorii. Dlatego sorbety mają mniej kcal niż lody śmietanowe. Natomiast akurat w przypadku lodów wybór nie traktowałabym jako super oczywisty, bo taki typowy śmietankowy może dawać większe uczucie sytości, można go czasami potraktować jako samodzielny posiłek. Poza tym dodatek tłuszczu do dania spowalnia wchłanianie węglowodanów co jest istotne dla osób, które muszą kontrolować glikemię. Natomiast warto również zwrócić uwagę na dodatki. Lody bakaliowe będą miały więcej kalorii niż śmietankowe. Zamawiany sernik często jest dodatkowo polany czekoladą. Kiedyś spotkałam się z takim, że sama porcja była niewielka, ale było dużo polewy czekoladowej w zasadzie był nią ”umazany” cały talerz, a dodatkowo w serniku były powbijane kawałki czekolady, których wartość energetyczna przewyższała tą z sernika. Tu warto zapytać obsługi o formę podania, jak okaże się, że podanie jest bogatsze niż opis w karcie to wówczas po wrzuceniu fotki na insta wszystkie te dodatki lepiej zdjąć :).

Nie polecam natomiast jedzenia ciasta zamiast obiadu, zwykle nie da to oczekiwanego uczucia sytości. Bardziej polecam wkomponowanie ulubionej słodyczy po posiłku (z którego co nieco sobie ograniczmy).

Podsumowując jeżeli „oszukane” desery dają nam to co powinno dawać jedzenie słodyczy – PRZYJEMNOŚĆ, to mogą być bardzo pomocne w zmianie nawyków żywieniowych i odchudzaniu. W innym przypadku lepiej świadomie wkomponować w dietę ulubione dania.

autor: Magdalena Superson, dietetyk